Kultura
0

Przewodnik po filmowych seriach – Mission: Impossible

Biegać, latać, skakać, pływać, świat ratować, nie przegrywać. Nie przegrywać, bo stawka jest zbyt wysoka!

Jeżeli jest na świecie jakaś misja beznadziejna, od którego zależy los naszej planety i nas wszystkich, to jest jeden człowiek, który się jej podejmie. Ethan Hunt. Zapraszam Was do nieprawdopodnego świata Mission: Impossible.

Ten tekst zawiera kilka informacji, które mogą być uznane za spoiler. Mimo wszystko staramy się powstrzymać przed zdradzaniem większych wydarzeń.

Mission: Impossible – kolejność filmów

  1. Mission: Impossible (1996)
  2. Mission: Impossible II (2000)
  3. Mission: Impossible III (2006)
  4. Mission: Impossible – Ghost Protocol (2011)
  5. Mission: Impossible – Rogue Nation (2015)
  6. Mission: Impossible – Fallout (2018)

reklama

Na co komu dziś Mission: Impossible?

Oto niepopularna opinia: myślę, że ostatnie części Mission: Impossible wypełniają lukę po tej szalonej wersji Jamesa Bonda. Tej sprzed lat, zanim Bond stał się bardziej Jasonem Bournem – agentem z krwi i kości, który ma mniej szalonych zabawek, ale za to więcej wszystkiego, co już widzieliśmy w innych filmach akcji.

A to oznacza, że nie jest to seria dla wszystkich. Dziś nie każdy zaakceptuje poetykę starych Bondów, szczególnie z tego najbardziej ekstrawaganckiego w podejściu do realizmu okresu, tak samo nie każdemu spodoba się to, co dzieje się w Misji Nieprawdopodobnej. Bo Ethan Hawk ma szalone zabawki. Ma też finezję, styl oraz brak zahamowań, jeżeli chodzi o ryzykowanie własnego życia.

Wstrzymać oddech na ponad sześć minut pod wodą? Jasne. Zwisać na jednej ręce z klifu na wysokości 600 metrów? Luz. Wbiec na skrzydło odlatującego samolotu? Oczywiście. Wdrapać się na najwyższy budynek świata? W ramach rozgrzewki. Ruszyć w pościg jakimś śmigłowcem za innym helikopterem w wąskim kanionie? Brzmi jak typowy wtorek rano. A wszystko to z pomocą masek, które sprawiają, że możesz upodobnić się do każdego, gadżetów, o jakich normalny człowiek nie słyszał, oraz ekipy agentów, za którą można oddać życie.

Oczywiście Tom Cruise sam wykonuje swoje sceny kaskaderskie. I może to w pewnym momencie stało się kluczowe dla serii Mission: Impossible, obok tego całego ratowania świata – co on znów tu wymyśli? Jak tym razem narazi swoje zdrowie?

Ale to nie jest pytanie, które my dziś zadajemy w tym tekście. Nadchodzi siódma część Mission: Impossible (w formie dwóch filmów), gdzie podobno będziemy mogli zobaczyć również Marcina Dorocińskiego. Wszyscy już szykujemy popcorn i opinie, a część z Was pewnie chciałaby lepiej poznać świat Misji.

Dziś postaramy się przeprowadzić Was przez wszystkie filmy z serii i odpowiedzieć na dwa, poważne pytania: po pierwsze, czy w ogóle warto oglądać tę serię i po drugie, czy trzeba obejrzeć wszystkie części?

reklama

Mission: Impossible – seria pełna przemian

Ale ta seria jest nierówna! Każdy film to przynajmniej trochę inne podejście do opowiadania, ale każdy (oprócz dwójki) ma swoje zalety. Mission: Impossible w znanej szeroko Polakom formie rozpoczęło się od filmu z 1996, opartego na szpiegowskim serialu z przełomu lat 60 i 70. Po kasowym sukcesie pierwszej części trwały poszukiwania – czym właściwie powinno być Mission: Impossible? Po 15 latach i kilku mniej udanych próbach udało się tę serię w końcu zdefiniować. Choć ta historia rozpoczyna się od gry na poważniejszych nutach, to po kilku zwrotach ląduje na półce z lekkimi, rozrywkowymi filmami akcji. I bardzo dobrze się tam czuje.

Określiłbym te filmy jako zapis największych porażek podobno najlepszej agencji wywiadowczej, która nawet w nazwie wpisała sobie Impossible Mission Force. Nie raz i nie dwa sami na siebie, swoją niekompetencją i lekkomyślnością, sprowadzają kłopoty, z których później trzeba wychodzić za wykorzystaniem najtrudniejszych możliwie sposobów. Ich metody działania: nieortodoksyjne. Ich umiejętności akrobatyczne: ponadprzeciętne. Ich rozwiązania: technologiczno-magiczne. Zespół Ethana Hunta jest gotów nawet na najtrudniejsze wyzwania.

W tym zestawieniu traktuję część pierwszą jako punkt odniesienia dla następnych filmów – wyznacznik konwencji, klimatu i tonu serii. W tym przypadku jako start można, w mojej opinii, traktować 2 części: M:I-1 oraz M:I-GP. Dlaczego? O tym poniżej.

Mission: Impossible

Ocena: 6/10

Czy oglądać? Zdecydowanie.

Fabuła: Misja, na którą zostaje wysłany zespół IMF, kończy się katastrofą, a cała wina spada na Ethana Hunta. Teraz musi on dowieść swojej niewinności i na własną rękę dojść do tego, kto jest za to odpowiedzialny.

reklama

Szpiedzy, spisek i zagadka, którą możesz rozwiązywać w trakcie trwania filmu (co z pewnością zrobisz, i to jest piękno tej historii, opowiedzianej w tej postaci). To film nieidealny, naiwny, ale dający się kochać. Ułożony jak klasyczny kryminał ze szczyptą nieprawdopodobieństwa: m.in. niezapomnianą i często parodiowaną sceną ze zwisem spod sufitu oraz przebierankami, które z tej serii już nie znikną.

Oglądanie tej serii bez pierwszej części jest po prostu błędem. I trzeba ją zobaczyć jako pierwszą, nie odkładać na później, zanim M:I wpadnie w ręce J.J. Abramsa. Sprawdźcie ją także dlatego, że – jak sugerują zwiastuny – jedna z pojawiających się tu drugoplanowych postaci powróci w siódmej części.

Mission: Impossible II

Ocena: 2/10

Czy oglądać? Oj, nie. Nie, nie.

Fabuła: Groźny wirus trafia w ręce wątpliwego etycznie agenta współpracującego z IMF, który postanawia na nim zarobić. Ethan Hunt wyrusza, by go powstrzymać.

Najbardziej uczuciowa część ze wszystkich. Opowieść o walce dwóch szpiegów w miłosnych rytmach tango. Tylko, że choreografię układał gość, który nad dobrą historię przedkłada ekspresję znaną z teatru kabuki – bohaterowie zachowują się sztucznie, robią groźne miny i patrzą prosto na widza. To ponad dwie godziny, które z pewnością możesz wykorzystać na coś lepszego!

Mission: Impossible III

Ocena: 5/10

Czy oglądać? Tylko, jeśli kochacie J.J. Abramsa. Albo Philipa Seymoura Hoffmana. Inaczej – można odpuścić.

Czytaj też:  Czy warto zobaczyć film Enola Holmes?

Fabuła: Potężny przemytnik broni chce zdobyć najpotężniejszą broń na świecie. Agenci IMF próbowali go powstrzymać, ale żaden nie jest tak dobry jak Ethan Hunt, który musi porzucić stabilizację rodzinną, by po raz kolejny stawić czoło złu (oraz wymagającemu szefowi).

Akcja. Dynamiczny montaż. Kolory jak na szkolnej dyskotece. Flary świetlne odbijające się w obiektywie. Kamera w rękach operatora podczas ataku padaczki. Oraz Philip Seymour Hoffman, jeden z moich ulubionych aktorów. 

reklama

Pan od głośnych seriali, jak Lost czy Agentka o stu twarzach, znany dziś już szerzej J.J. Abrams, w 2005 roku dostał szansę na pełny metraż i z pewnością czuł, że nie może tego zepsuć. Rozłożył poprzednie filmy na kawałki i poskładał na nowo. W 2006 mogliśmy zobaczyć efekt: jest szybciej, prościej i luźniej – Abrams pozwala sobie na żarciki, autoironię i mruganie okiem (mruga przy tym z takim zamachem powieki, by każdy dostrzegł). Wszystkiego jest więcej: latają kule, wybuchają rzeczy, jest brudno i jest brutalnie.

W filmie Abramsa spotykamy naszego bohatera już udomowionego, jedną nogą w małżeństwie, wycofanego z pierwszej linii frontu. Splot naciąganych fabularnie wydarzeń doprowadza go do wypełniania najbardziej wymagającej z dotychczasowych misji. To już nie są szpiegowskie gierki z wygibasami na linach, to raczej specjalna misja jednoosobowego oddziału pod kryptonimem Tom Cruise ze wsparciem Postaci Drugoplanowych.

Widzowie, którzy przeskoczą tu prosto z części pierwszej się zdziwią, ale ci, którzy zobaczą w międzyczasie część drugą, raczej się ucieszą – tu przynajmniej nie kręcimy się z bohaterami w kółko w zwolnionym tempie do dźwięków kastanietów. Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć, jak ta druga część była słaba. Jednak musicie ją zobaczyć. Inaczej nie docenicie trójki.

Mission: Impossible – Ghost Protocol

Ocena: 6/10

Czy oglądać? Jeśli szukacie lekkiego filmu akcji na wieczór, to jest to idealny wybór.

Fabuła: Rząd odcina się od IMF zarządzając Ghost Protocol. Agenci muszą powstrzymać wybuch wojny nuklearnej, jednak tym razem zdani są sami na siebie.

Jeśli nie chce Wam się poznawać całej historii tej serii (no powiedzmy sobie, nie są to pozycje obowiązkowe), to radziłbym Wam pominąć część 2 i 3, a po części pierwszej od razu przejść tutaj. Niewiele stracicie – musicie tylko zaakceptować fakt, że nasz bohater jest starszy, w międzyczasie wziął ślub, ale jego praca zagraża życiu jego żony, więc się rozstali i ona się ukrywa, a agencja IMF o nim nie zapomniała i Ethan Hunt cały czas wykonuje misje, które są nieprawdopodobne – to tyle, ile do fabuły tego filmu wniosą poprzedzające go dwie części.

reklama

Ten odcinek przygód Ethana Hunta jest w pewnym stopniu nowym startem – to powrót do tej serii po 5 latach od ostatniego filmu i zdecydowanie jest to powrót bardziej udany. Pewnie dla podkreślenia nowego otwarcia, z plakatów znika też numer serii. Twórcy Ghost Protocol czerpią ze świata szpiegów znanego z pierwszej części, dając jednocześnie swoim bohaterom świadomość, że to wszystko, co robią, jest bardzo abstrakcyjne dla normalnego śmiertelnika. Co nie sprawia, że nie korzystają z tych zadziwiających technicznie gadżetów. I tak, po raz kolejny ludzkość staje w obliczu zagłady, a dzielny oddział agentów IMF rusza, by powstrzymać zło.

Luźna, lekko ironiczna, bardzo dobra rozrywka na wieczór ze znajomymi.

Mission: Impossible – Rogue Nation

Ocena: 6/10

Czy oglądać? Jeśli podobała Wam się poprzednia część, to tak.

Fabuła: Rząd rozwiązuje IMF. Agenci muszą powstrzymać wrogą i polującą na agentów IMF organizację Syndykat, która chce wykorzystać zamiesznie do własnych celów. Tym razem są zdani na siebie jeszcze bardziej, niż wcześniej.

To pierwsza część, która ma jakiekolwiek powiązanie z poprzednimi filmami. I pierwsza, gdzie spotykamy prawie całkowicie ten sam, znany już, zespół w komplecie.

Tym razem klimat M:I łączy się z motywami wyjętymi wprost z filmów z napadem na bank (lub kasyno, lub dowolne inne miejsce, na które warto napaść) w centrum. Kiedy trzeba śmieszy, a kiedy trzeba trzyma w napięciu. I zdecydowanie utrzymuje dobry poziom bezpośredniego poprzednika.

reklama

Mission: Impossible – Fallout

Ocena: 6/10

Czy oglądać? Jeśli podobały Wam się dwie poprzednie części, to tak.

W końcu ktoś się poznał na tyn IMF. Zespół Ethana Hunta ponownie zawiódł i nikt im już nie ufa. A na pewno nie ufa im nowa pani dyrektor z CIA, która wymaga, by na misję z IMF ruszył jej człowiek (czyli Henry Cavill). Jednocześnie na arenie pojawia się nowa organizacja złoczyńców, która nie ma problemu z tym, by wywołać atomową wojnę. Mają mieć bombę, no to co im stoi na przeszkodzie? Ja Wam powiem co. Ethan Hunt i jego koledzy z pracy, oczywiście.

Więcej, mocniej, dalej. Tempo nie zwalnia, Tom Cruise szaleje jeszcze bardziej, i tak, to ta część, w której Henry Cavill przeładowuje ręce, żeby dalej się tłuc.

Obiektywnie dobra kontynuacja dwóch poprzednich części.

Co dalej z Mission: Impossible?

Na mieście chodzą plotki, że nadchodząca Mission: Impossible – Dead Reckoning, podzielona na dwa filmy, to ostatnia odsłona tej serii. Czy to dlatego, że Tom Cruise jest już za stary na to bieganie, skakanie, latanie, wspinanie, spadanie i nurkowanie? Tak, prawdopodobnie tak.

Każda z tych części podnosi poprzeczkę szalonych akrobacji kaskaderskich coraz wyżej. Chociaż Tom Cruise wygląda w wieku 60(!) lat lepiej, niż ja kiedykolwiek, to nie możemy od niego oczekiwać, by wciąż się tak wysilał. Z drugiej strony, jeżeli nie on, to kto uratuje nas od zagłady? Oby Marcin Dorociński. Bo nie może być zły w tej serii, prawda? Prawda?

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *